Złym aktorom zbyt łatwo jest wykorzystać ten proces i wprowadzić w błąd opinię publiczną
WYJĄTEK: Naukowcy rozumieją, że pomimo ograniczeń potrzebujemy recenzji trudno sobie wyobrazić, jak moglibyśmy sobie bez tego poradzić. Rozumieją także, że jest to proces ludzki, a zatem pełen ludzkich wad. Ale te subtelności rzadko są podawane do wiadomości publicznej. Przy większej przejrzystości procesu publikacji możemy lepiej zrozumieć, w jaki sposób budowana jest wiedza – i mniej osób uważa, że „recenzowanie” oznacza ustaloną prawdę.
Dlaczego nie powinniśmy uważać recenzji za „złoty standard”
Autorzy: Paul D. Thacker i Jon Tennant
The Washington Post, 1 sierpnia 2019 r
https://www.washingtonpost.com/outlook/why-we-shouldnt-take-peer-review-as-the-gold-standard/2019/08/01/fd90749a-b229-11e9-8949-5f36ff92706e_story.html? utm_term = .5d377291af19
Złym aktorom zbyt łatwo jest wykorzystać ten proces i wprowadzić w błąd opinię publiczną
W lipcu rząd Indii odrzucił artykuł badawczy, w którym stwierdził, że wzrost gospodarczy kraju został przeceniony, mówiąc, że nie został on poddany „recenzji”. Na konferencji dla inżynierów tworzyw sztucznych ekonomista z grupy branżowej odrzucił obawy dotyczące środowiska dotyczące tworzyw sztucznych, twierdząc, że że niektóre badania leżące u ich podstaw nie były „recenzowane”. A administracja Trumpa – nie do końca znana z zamiłowania do nauki – próbowała odrzucić raport o zmianach klimatu, twierdząc, że nie ma w nim oceny.
Naukowcy często określają recenzowanie jako „złoty standard”, co sprawia, że wydaje się, że recenzowana praca – wysłana przez redaktorów czasopism do ekspertów w tej dziedzinie, którzy oceniają ją i krytykują przed publikacją – musi być zgodna z prawem, i taka, której nie sprawdzono musi być niewiarygodna. Ale wzajemna ocena, praktyka datowana na XVII wiek, nie jest ani złota, ani znormalizowana. Badania wykazały, że redaktorzy czasopism wolą recenzentów tej samej płci, że kobiety są niedostatecznie reprezentowane w procesie recenzji, a na recenzentów często wpływają czynniki demograficzne, takie jak płeć autora lub przynależność instytucjonalna. Tandetna praca często wymyka się recenzentom, podczas gdy doskonałe badania zostały zestrzelone. Recenzenci często nie wykrywają złych badań, konfliktów interesów i korporacyjnych upiorów.
Tymczasem źli aktorzy wykorzystują ten proces w celu uzyskania korzyści zawodowych lub finansowych, wykorzystując wzajemną ocenę do wprowadzenia w błąd decydentów. Na przykład National Football League użył słów „recenzja”, aby odeprzeć krytykę badań przeprowadzonych przez Mild Traumatic Brain Injury Committee, grupę zadaniową utworzoną przez ligę w 1994 r., która wykazała niewielkie długoterminowe szkody spowodowane urazami mózgu spowodowanymi sportem u graczy. Ale New York Times odkrył później, że zaangażowani naukowcy pominęli ponad 100 zdiagnozowanych wstrząsów mózgu w swoich badaniach. Co więcej, twierdzenie NFL, że badania zostały rygorystycznie sprawdzone, zignorowano, że proces był niezwykle kontrowersyjny: niektórzy recenzenci byli nieugięci, że prace nie powinny być w ogóle publikowane.
Podobnie interesy przemysłu paliw kopalnych próbowały zniekształcić debatę publiczną na temat zmian klimatu, sponsorując badania i wykorzystując prestiż wzajemnej oceny, podważając przytłaczający konsensus naukowy w tej sprawie. Przez wiele lat sceptycy klimatyczni publikowali badania w czasopiśmie Energy & Environment, które cieszyły się niewielką wiarygodnością wśród naukowców zajmujących się klimatem, mimo że podlegały procesowi wzajemnej oceny. (Jeden z artykułów powiedział niepoprawnie, że słońce jest zrobione z żelaza.) Zazwyczaj w procesie recenzowania redaktorzy wybierają recenzentów, a długoletnia redaktorka E&E, Sonja Boehmer-Christiansen, jest zdeklarowaną sceptyczką wobec zmian klimatu: „Nie wstydząc się powiedzieć, że celowo zachęcam do publikacji artykułów, które sceptycznie podchodzą do zmian klimatu ”, powiedziała Guardian w 2011 roku. Rzeczywiście, na początku 2000 roku, kiedy naukowcy dopiero stwierdzili, jak bardzo ludzie zmieniają klimat, osoby publiczne takie jako senator George V. Voinovich (R-Ohio) zaczął cytować badania opublikowane w czasopiśmie w imię opóźnienia działań politycznych.
Kilka lat temu okazało się, że Willie Soon, naukowiec z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics, zaakceptował 1,2 miliona dolarów z zainteresowań paliwami kopalnymi do opublikowania badań, które określił jako „rezultaty” w czasopismach akademickich. (Wiele jego badań dowodziło, że zmiany energii Słońca mogą wyjaśniać ostatnie globalne ocieplenie i że ludzie mają niewielki wpływ na zmiany klimatu, teza została odrzucona przez większość ekspertów.) Recenzja nie ujawniła tych powiązań: redaktor „Journal of Atmospheric and Solar-Terrestrial Physics” powiedział dziennikarzowi, że polegał na autorach, aby być prawdomównym w sprawie konfliktów interesów. Podobnie jak recenzowanie nie wykrywa źródeł finansowania, często również nie łapie ghostwritinga, w którym firmy przygotowują artykuły dla naukowców, którzy publikują je pod własnymi nazwami, czasem z niewielkimi lub żadnymi zmianami. Redaktor jednego czasopisma powiedział Komisji Finansów Senatu w 2010 r., że podejrzewa, że co najmniej jedna trzecia prac przesłanych do jego czasopisma została napisana przez agencje public relations i opłacona przez firmy farmaceutyczne. Takie artykuły ukazały się w kilkudziesięciu czasopismach, a skandale związane z pisaniem przez duchy angażowały profesorów z University of Pennsylvania, Brown i Harvard. W zeszłym roku dokumenty sądowe ujawniły, że duchy Monsanto napisały artykuły, które zostały opublikowane w recenzowanych czasopismach, aby przeciwdziałać badaniom nad rakotwórczością glifosatu pestycydów i atakować organy regulacyjne.
Przegląd wzajemny czasami utrudniał także ważne badania. Starsi naukowcy częściej proszeni są o ocenę zgłoszeń i mogą zestrzelić artykuły sprzeczne z ich własnymi poglądami. W rezultacie wzajemna ocena może działać jak tarcza chroniąca status quo i tłumiąc badania postrzegane jako radykalne lub sprzeczne z ustalonymi perspektywami sędziów. Badanie z 2015 r. Dotyczące 1000 zgłoszeń do czasopism medycznych wykazało, że spośród artykułów, które ostatecznie zostały opublikowane, 14, które stały się najczęściej cytowane, początkowo zostało odrzuconych. Przełomowe badania Sir Franka MacFarlane Burneta, Rosalind Yalow, Barucha Blumberga i innych zostały odrzucone przez recenzentów, ale później doprowadziły do Nagrody Nobla.
Naukowcy rozumieją, że pomimo ograniczeń potrzebujemy recenzji: trudno sobie wyobrazić, jak moglibyśmy sobie bez tego poradzić. Rozumieją także, że jest to proces ludzki, a zatem pełen ludzkich wad. Ale te subtelności rzadko są podawane do wiadomości publicznej. Przy większej przejrzystości procesu publikacji możemy lepiej zrozumieć, w jaki sposób budowana jest wiedza – i mniej osób będzie uważać, że „recenzowanie” oznacza ustaloną prawdę.